10 powodów, dla których warto oglądać "Broad City"
Marta Wawrzyn
16 lutego 2015, 19:48
"Broad City" to jedna z tych produkcji, o których piszemy zdecydowanie za mało. Czas to zmienić, w końcu mamy do czynienia z serialem świeżym, zabawnym i wypełnionym tak niesamowitą miejską energią, że pewnie każdy, kto to ogląda, chce mieć 25 lat i mieszkać w Nowym Jorku.
"Broad City" to jedna z tych produkcji, o których piszemy zdecydowanie za mało. Czas to zmienić, w końcu mamy do czynienia z serialem świeżym, zabawnym i wypełnionym tak niesamowitą miejską energią, że pewnie każdy, kto to ogląda, chce mieć 25 lat i mieszkać w Nowym Jorku.
1. Ilana Glazer i Abbi Jacobson są świetne. "Broad City" to komedia stacji Comedy Central, której bohaterkami są dwie dwudziestokilkuletnie dziewczyny, mieszkające w Nowym Jorku. Ilana Glazer i Abbi Jacobson grają w praktyce przerysowane, bardziej szalone wersje samych siebie – i są po prostu rewelacyjne. Widać, że dobrze się ze sobą czują, są przyjemne dla oka i zabawne jak diabli. Choć w niemal każdym odcinku zaskakują dziwnymi pomysłami, nie ma w tym nic wymuszonego. One po prostu takie są: inteligentne, bezczelne, wygadane i głośne – a przede wszystkim zupełnie normalne i zwyczajne. Nie trzeba nawet oglądać serialu, aby to stwierdzić, wystarczy zobaczyć występ w programie Kimmela, do którego przyszły ubrane jak Jim Carrey i Jeff Daniels w filmie "Głupi i głupszy".
2. Świeżość, oryginalność, autentyczność. I do tego jeszcze młodość. "Broad City" najprościej można sklasyfikować jako komedię o dwóch dziewczynach, w której ważną rolę odgrywa miasto. To serial świeży, kolorowy i niesamowicie śmieszny – jeśli tylko lubicie kobiecy humor w ostrzejszym wydaniu. Bo Ilana i Abbi nie są grzecznymi dziewczynkami. Przeklinają, piją, palą trawkę, uwielbiają seks i rozmowy o seksie, nie wyglądają idealnie, a zupełnie normalnie, ubierają się jak chcą, mówią głośno co myślą i mają w nosie, co sądzą o nich inni. I choć nie one pierwsze tak mają, jest w tym serialu tyle oryginalności i autentyczności, że nawet mniej zabawne odcinki ogląda się jednym tchem.
3. Nowy Jork, w którym z miejsca się zakochacie. Dziewczyny mieszkają w Nowym Jorku, który w serialu pełni rolę nie tła, a niemalże dodatkowego bohatera. Imprezy na dachach i w piwnicach, występy uliczne, tłumy w metrze, okropne autobusy, żółte taksówki, lokalne biznesy, chińskie podróbki, eleganckie restauracje i hipsterskie knajpki, wysokie czynsze, wkurzający współlokatorzy, ukrywanie się w domu przed huraganem, głośno wyrażana niechęć do turystycznych miejsc, jak Times Square, przeświadczenie, że Long Island znajduje się gdzieś na końcu świata. W tym serialu jest wszystko to, co kojarzy się ze zwyczajnymi nowojorczykami i ich codziennością. A do tego jest tu tak niesamowita energia i tyle kolorów, że już po paru odcinkach będziecie chcieli zostać sąsiadami Ilany i Abbi. Zwłaszcza że znajdując się w ich sąsiedztwie, można przypadkiem natknąć się na Amy Poehler, jak w klipie poniżej.
4. Ilana i Abbi zaczynały na YouTube. Jeśli zastanawiacie się, czemu wcześniej nie widzieliście wideo z Amy i pomarańczami, to odpowiedź jest prosta: ono pochodzi z czasów, kiedy "Broad City" jeszcze nie było w Comedy Central, a na YouTube. Bo te dziewczyny tam właśnie zaczynały, z nakręconymi własnymi siłami kilkuminutowymi odcinkami. W latach 2010-2011 powstały dwa sezony youtube'owego "Broad City", które możecie zobaczyć tutaj. Poniżej macie cały pierwszy sezon, którego obejrzenie zajmuje około godziny.
5. Problemy młodych ludzi w krzywym zwierciadle. Podczas gdy w "Dziewczynach" HBO wszyscy snują się z kąta w kąt, narzekając, że dwudziestokilkulatkom teraz jest wyjątkowo ciężko, "Broad City" potrafi pokazać dokładnie te same problemy, nie wpędzając widza w depresję. Serialowa Abbi nieźle rysuje, ale to dla niej tylko hobby. Na czynsz i całą resztę zarabia, sprzątając siłownię. Chciałaby być trenerką, ale cały czas ktoś jej mówi, że to za wysokie progi. Ilana pracuje w zupełnie zwyczajnym biurze, gdzie stara się przetrwać kolejne dni, niewiele robiąc. Problemy finansowe, drogie mieszkania, bezpłatne staże czy niemożność spełnienia się w wymarzonym fachu to rzeczy, z którymi te dziewczyny i ich znajomi zmagają się na co dzień. Ale podchodzą do tego zupełnie inaczej niż Hanna Horvath i jej koleżanki – nie analizują ciągle swoich niepowodzeń, nie płaczą po kątach ani nie zajadają się smętnie tortem w toalecie, tylko po prostu starają się wycisnąć jak najwięcej z tego, co mają.
6. "Broad City" ma wszystko to, czego nie mają "Dziewczyny". Serial HBO, który na początku całkiem nieźle odzwierciedlał życie egoistycznych wielkomiejskich millenialsów, odjeżdża w coraz dziwniejsze rejony i skupia się na wydumanych problemach, z którymi coraz trudniej się utożsamiać. Lena Dunham niewątpliwie potrafi pisać bardzo inteligentnie i zabawnie, ale w "Broad City" wszystko jest prostsze, normalniejsze i bliższe zwykłemu życiu.
A do tego dwie główne bohaterki da się lubić. Podczas gdy w "Dziewczynach" kolejne kłótnie, w których zazwyczaj o nic nie chodzi, są dla widza zwyczajnie irytujące, tu mamy prawdziwą damską przyjaźń i wspólne zdobywanie świata. Co ważne, Abbi i Ilana nie poświęcają za dużo czasu związkom damsko-męskim. Faceci stanowią tylko tło, w centrum zainteresowanie znajdują się dziewczyńskie sprawy. "Broad City" to serial w gruncie rzeczy i feministyczny, i stanowiący bardzo mocny głos młodego pokolenia. Ale Abbi i Ilana nigdy w życiu nie powiedziałyby tego wprost, jak Lena Dunham. One mają siłę i nie muszą tego mówić na głos, wystarczy, że robią swoje.
7. Lekka nutka surrealizmu. Abbi i Ilana ciągle palą trawkę, więc już choćby dlatego serial ma sporo odjechanych momentów. Ale na tym ich wyobraźnia się nie kończy. "Broad City" ma rewelacyjne surrealistyczne momenty, jak trwająca cały odcinek podróż na wesele na Long Island, wyprawa Ilany i jej mamy po chińskie torebki, dziwne przypadki Abbi, po tym jak usunięto jej zęby mądrości, albo pojawienie się Val w odcinku "Hashtag FOMO".
8. Te dziewczyny nie boją się niczego. Abbi i Ilana wyglądają jak zwykłe dziewczyny, a nie supermodelki, chodzą z rozczochranymi włosami, ubierają się w to co lubią, i mówią rzeczy, których dama nigdy by nie wypowiedziała. Ale na tym nie koniec, ich odwaga sięga znacznie dalej. Na początku sezonu obie biegały po ekranie całkiem rozebrane, ale nie po to, aby oświadczyć widzom to, co powtarza co chwila Lena Dunham: że tak wyglądają prawdziwe kobiety. Zrobiły to tylko i wyłącznie po to, abyśmy się pośmiali. Zwłaszcza Abbi wymiatała, tańcząc nago przy dźwiękach "The Edge of Glory" Lady Gagi.
9. Wysoka pozycja na liście najlepszych seriali wg krytyków. Wiem, wiem, nie obchodzą Was amerykańscy krytycy i ich opinie. Gdyby Was obchodziły, już dawno byście wszyscy oglądali "The Americans" i "Żonę idealną". Ale to trudno zignorować: kilkudziesięciu krytyków telewizyjnych, którzy pod koniec zeszłego roku brali udział w głosowaniu HitFixa na najlepszy program telewizyjny, umieściło "Broad City" się na 9. miejscu. Serial wyprzedził m.in. "Olive Kitteridge", "Last Week Tonight with John Oliver", "Jane the Virgin" czy "Hannibala".
10. Świetne występy gościnne. Abbi i Ilana zrobiły karierę w TV dzięki Amy Poehler, która zwróciła na nie uwagę jako pierwsza i została producentką serialu. Można ją zobaczyć w gościnnym występie w finale 1. sezonu, a jej wywiad z dziewczynami w "Smart Girls" możecie obejrzeć poniżej. Oprócz niej w serialu Comedy Central pojawili się m.in. Seth Rogen i Fred Armisen. I na tym na pewno nie koniec, finał 2. sezonu na pewno też nie obejdzie się bez kogoś znanego.