Kity tygodnia: "The Walking Dead", "Broadchurch", "The Odd Couple"
Redakcja
22 lutego 2015, 19:23
"Broadchurch" (2×07 – "Episode 7")
Marta Wawrzyn: Przykro jest wręczać "Broadchurch" kit, zwłaszcza że przecież całkiem niedawno ten sezon się zaczynał i wydawało się, iż będzie jeszcze lepszy od poprzedniego. Ale nie da się inaczej. To był odcinek okropny pod każdym względem, wypełniony prostackimi chwytami i zakończony cliffhangerem najbardziej tandetnym z możliwych. Żeby było zabawniej, na tym etapie naprawdę mnie już nie obchodzi, co powie jury. W trakcie sezonu nie przedstawiono żadnej sensownej alternatywy, więc Joe Miller musi być winny. Jeśli teraz zostanie uniewinniony i sprawa będzie się wlec przez kolejny sezon, nie jestem pewna, czy w ogóle będę to oglądać.
Ale nie tylko o to chodzi, mamy jeszcze jedną sprawę, tę z Sandbrook, która nie obchodzi chyba już nikogo. W tym momencie – obok Ashworthów – najbardziej podejrzany wydaje się kurator z "Misfits", ale to pewnie znowu jakaś zasłona dymna. Nic się tu nie klei, nie ma żadnego napięcia, a absurdalne małżeństwo o sadomachistycznych skłonnościach powoduje, że odwracam wzrok od ekranu. Serio, bijatyka we wzburzonym morzu z powodu ciąży, której nie ma? Toż to chwyt godny opery mydlanej, a nie kryminału z ambicjami.
Kolejny tandetny pomysł to coming out Jocelyn, który sprawił, że miałam prawdopodobnie oczy wielkie jak spodki. Nie zrozumcie mnie źle, popieram wszelkie coming outy, w każdym wieku, ale połączenie pomiędzy śmiercią matki tej bohaterki a jej zachowaniem z najnowszego odcinka jest tak boleśnie oczywiste, że trudno jest mi zaakceptować ten chwyt. To tandeta czystej wody.
Kit-gigant. I boję się, że w finale wcale nie będzie lepiej.
"The Walking Dead" (5×10 – "Them")
Michał Kolanko: Bohaterowie "The Walking Dead" cierpią, a widzowie cierpią z nimi. To najkrótsze podsumowanie odcinka "Them", w którym nie wydarzyło się w zasadzie nic w pierwszych kilkudziesięciu minutach. Owszem, ekipie Ricka brakowało wody i jedzenia, ale aż do momentu pojawienia się Aarona – nowej postaci w serialu – ten odcinek składał się z kolejnych męczących dialogów i pseudointelektualnych dyskusji o przetrwaniu.
Poziom 5. sezonu gwałtownie spada. Jeśli nic się nie zmieni, oglądanie tego serialu już wkrótce będzie trudniejsze niż przeżycie w opanowanym przez zombie świecie.
"The Odd Couple" (1×01 – "Pilot")
Marta Wawrzyn: Rebooty starych seriali to ogólnie zły pomysł, a tutaj niestety doszło jeszcze fatalne wykonanie. Z oryginalnego sitcomu z lat 70. zaczerpnięto bardzo dużo, w tym również żarty. I to widać. Nowe "The Odd Couple" próbuje udawać, że ma ten sam staroświecki wdzięk co oryginał, ale jest sztuczne, płaskie i pozbawione "tego czegoś".
Matthew Perry jest drewniany jak nigdy, co prawdopodobnie jest zasługą marnego scenariusza. Banalne gagi nie mają w sobie nic fajnego ani zaskakującego, śmiech z puszki drażni bardziej niż kiedykolwiek, a dobrzy aktorzy – nie tylko Perry, w pilocie pojawia się więcej znanych twarzy – niepotrzebnie marnują swój talent. Nie nawaliła tylko oglądalność – ale obawiam się, że za tydzień ten sukces już się nie powtórzy.
Pełną recenzję pilota "The Odd Couple" przeczytacie tutaj.