Oscary 2015: 10 najlepszych momentów [wideo]
Marta Wawrzyn
23 lutego 2015, 18:51
Słyszałam już dziś, że Neil Patrick Harris zawiódł jako prowadzący, zamiast Polski wygrała anty-Polska, a tak w ogóle było nudno i szkoda zarwanej nocy. A mnie tam wszystko się podobało! Zobaczcie najlepsze momenty oscarowej gali.
Słyszałam już dziś, że Neil Patrick Harris zawiódł jako prowadzący, zamiast Polski wygrała anty-Polska, a tak w ogóle było nudno i szkoda zarwanej nocy. A mnie tam wszystko się podobało! Zobaczcie najlepsze momenty oscarowej gali.
Zacznijmy od Neila Patricka Harrisa, po którym wszyscy najwyraźniej spodziewali się cudów, a dziś głośno krzyczą, że Ellen DeGeneres była sto razy lepsza. Prawdopodobnie są to te same osoby, które rok temu wieszały psy na Ellen. Ja tym razem narzekać nie będę. Owszem, mogło być bardziej szałowo, ale nie od dziś wiadomo, że NPH ma swój charakterystyczny styl – tańczy i śpiewa jak na broadwayowskiego aktora przystało, czaruje uśmiechem i magicznymi sztuczkami, a jeśli docina, to sympatycznie. Ostrego humoru nie lubi, nie jest też gościem, który podczas gali dzwoni po pizzę. Ale jak widać jest gościem, który potrafi wybiec w samych gatkach na scenę.
Odnoszę wrażenie, że na tych gatkach wszyscy teraz niepotrzebnie się skupiają, zapominając i o kontekście tego konkretnego żartu, i o wspaniałym numerze otwierającym galę. NPH potrafi, a to, że przez większość czasu był niewidoczny, wynika ze specyfiki całej imprezy, która ma swoje nudne momenty i ma swoje świetne momenty. A przede wszystkim miała moment, na który czekała cała Polska. No, cała "moja" Polska. Z tymi, którzy ani nie rozumieją nic z samej "Idy", ani nie chcą widzieć, jak entuzjastycznie jest odbierana na Zachodzie, nie czuję żadnego związku.
Co powiedziawszy, przechodzę już do wyliczanki, dzięki której niektórzy z Was będą mogli dziś zaoszczędzić dobre dwie godziny. Oto 10 momentów, które szczególnie mnie urzekły podczas tegorocznej gali oscarowej.
10. Mała rzecz, a cieszy: Oscary LEGO. Emmie Stone musiał taki wystarczyć – i nie była ona jedyna. Oscary zrobione z klocków LEGO to jeden z najbardziej wdzięcznych drobiazgów, jakie kiedykolwiek pojawiły się na tego typu imprezie.
9. A gospodarz wszystko przewidział! To niestety nie magia, a jedynie telewizja. Zamknięta i starannie pilnowana walizka, zawierająca kopertę z przewidywaniami NPH dotyczącymi gali nie miała aż takiej siły rażenia, bo przecież to nie ja wpatrywałam się w nią przez cztery godziny non stop, tylko Octavia Spencer. Ale sam żart i tak był całkiem zabawny – NPH zgrabnie podsumował, co się wydarzyło podczas gali, włącznie z nonszalanckim zachowaniem Pawła Pawlikowskiego, który pokonał muzykę, "delikatnie" zachęcającą go do zejścia ze sceny.
8. Neil Patrick Harris pokazuje, że ma jaja. Na polskich portalach widziałam dzisiaj idiotyczne tytuły w rodzaju "Prowadzący Oscary wyszedł na scenę w samych majtkach" – i choć rzeczywiście to właśnie zrobił, brak kontekstu tutaj raczej nie pomaga. Cała scena była od początku do końca parodią "Birdmana", którego bohater zmuszony był przebiec w podobnych gaciach przez Times Square, po to aby móc pojawić się na scenie. Poniżej obejrzycie tylko fragment – gag rozpoczyna się utknięciem szlafroka NPH w drzwiach, potem jest bieg w kierunku sceny, z ukłonem w stronę "Whiplasha" po drodze, a wszystko kończy się pojawieniem się NPH na scenie w samych gatkach i oznajmieniem zgromadzonej publiczności, że aktorstwo to szlachetny zawód. Choć cała ta scena nie była pewnie szczytem wyrafinowanego humoru, osadzona w kontekście i ma sens, i bawi.
7. Scenarzysta "Gry tajemnic" o samobójstwie. Kiedy na scenę wchodził Graham Moore, scenarzysta "Gry tajemnic", nikt chyba nie spodziewał się tak osobistego wyznania. "Próbowałem popełnić samobójstwo, kiedy miałem 16 lat, a teraz jestem tutaj" – powiedział, a publiczność po prostu zamarła. Moore tymczasem zwrócił się wprost do dzieciaków, które też czują, że nigdzie nie pasują: "To nieprawda. Pozostań dziwny. Pozostań inny, a w końcu nadejdzie twoja kolej i to ty będziesz stał na tej scenie, by przekazać dalej tę wiadomość".
6. Patricia Arquette i girl power. Patrząc na Patricię Arquette, myślałam tylko jedno: oby "CSI: Cyber" skasowali po paru odcinkach, bo choć sama aktorka powtarza, że to w telewizji, a nie w filmach zarabia na życie i studia dla dzieci, to jednak będziemy okropnie stratni, jeśli utknie na lata w przeciętnym CBS-owskim proceduralu. Jej przemówienie oscarowe było bardzo feministyczne – aktorka oznajmiła, że najwyższy czas, aby kobiety zawalczyły o swoje, na przykład o równość płac. Meryl Streep i Jennifer Lopez przyklasnęły, a dodatkowo nad wszystkim czuwał Jezus.
Rare photo of Jesus blessing Patricia Arquette during her acceptance speech. pic.twitter.com/C4nr8Pp9Az
— Tim Lyzen (@TLyzen) February 23, 2015
5. Oscar dla "Glory". Jak to na imprezie, na której celebruje się osiągnięcia białych ludzi, "Selma" przegrała prawie wszystko. Ale tego przegrać nie mogła: twórcy "Glory", Common i John Legend, dostali zasłużonego Oscara, a wcześniej doprowadzili widzów do łez swoim występem. Płakali nie tylko czarnoskórzy artyści, kamera pokazała w pewnym momencie mokrą od łez twarz Chrisa Pine'a. To był naprawdę mocny występ.
4. Lady Gaga i hołd na 50-lecie "The Sound of Music". Lady Gaga zwykle szokuje i marnuje swój talent, śpiewając piosenki, których nie da się słuchać, jeśli ma się więcej niż 16 lat. Tym razem po prostu zachwyciła – i publikę, Julie Andrews, która po tym występie pojawiła się na scenie. Zarówno swoim wyglądem, jak i wielkim głosem. Przepiękny występ, który docenicie, nawet jeśli do tej pory Gaga nie kojarzyła Wam się najlepiej.
3. Oscarowy hat trick Alejandro Gonzáleza Iñárritu i komentarz Seana Penna. Jak już pewnie wiecie, kibicowałam raczej "Boyhood" niż "Birdmanowi", ale to nic nie zmienia. Uwielbiam Iñárritu od czasu "Amores perros", uważam, że zasłużył na najwyższe nagrody i zwyczajnie się cieszę, że wreszcie go naprawdę doceniono. Trzy Oscary w jeden wieczór – w tym dla najlepszego filmu – to jest coś. Ale wszystkie przemówienia Iñárritu i tak przebił pewien Penndejo, którego krótki a celny tekst na pewno szybko nie zostanie zapomniany.
This is why #Penndejo is trending: pic.twitter.com/rNX01Lu3do
— Jonathan Muñoz (@JonathanMNews) February 23, 2015
2. Neil Patrick Harris na otwarcie gali. Mówcie co chcecie o tegorocznym mistrzu ceremonii, u mnie ma ogromnego plusa za sam początek. Za "świętujemy to, co w Hollywood najlepsze i najbielsze" i za doskonały występ (z Anną Kendrick przebraną za Kopciuszka i Jackiem Blackiem), który rozmachem przebił wszystkie wspaniałości z Tony Awards. To była prawdziwa oda do kina, przygotowana z rozmachem i zaprezentowana absolutnie bezbłędnie. Gdybyście mieli problem ze zrozumieniem niektórych fragmentów tej piosenki ze słuchu, tutaj znajdziecie ściągawkę. Warto się wsłuchać albo przeczytać – bo nie tylko cała oprawa, scenografia i NPH byli fantastyczni, słowa również. Uważajcie na spoiler z "Zaginionej dziewczyny". Albo obejrzyjcie najpierw "Zaginioną dziewczynę", wszystko jedno.
1. Paweł Pawlikowski odbiera statuetkę dla "Idy". Czegoś takiego jeszcze nie było. Oto nasz człowiek wszedł na scenę na luzie, pewny, że to miejsce stworzone specjalnie dla niego i zaczął przemawiać tyleż chaotycznie, co sympatycznie, to dziękując, to wtrącając żarciki, to znów dziwiąc się, że jednak się udało. Z wdziękiem pokonał muzykę, próbującą go zmusić do opuszczenia sceny, a kiedy już wymienił wszystkich – nieżyjących i na szczęście wciąż żywych – którym cokolwiek zawdzięcza, rozległa się burza oklasków. Kurcze… tak chyba wygląda sukces.