"The Simpsons": Zakończcie wreszcie ten serial!
Mateusz Madejski
29 maja 2011, 10:05
"Simpsonowie" są uważani za serial absolutnie kultowy. Zupełnie zasłużenie. Ale aby utrzymać ten status, trzeba wreszcie skończyć emisję nowych odcinków.
"Simpsonowie" są uważani za serial absolutnie kultowy. Zupełnie zasłużenie. Ale aby utrzymać ten status, trzeba wreszcie skończyć emisję nowych odcinków.
Za udane seriale zwykło się uważać te, które doczekają się czterech, pięciu sezonów. Zwykle te ostatnie sezony są już tylko próbą dyskontowania sukcesu tych pierwszych. I są nudne jak flaki z olejem. A "The Simpsons"? Właśnie emitowany jest 23. sezon. Pod tym względem serial konkuruje już chyba tylko z "Dynastią". A z telewizją jest już tak, że na każdego przychodzi pora. Skoro ze swoim show pożegnała się już nawet Oprah Winfrey, to może czas wreszcie pożegnać się z "Simpsonami"?
Problemem ostatnich serii nie jest tylko coraz gorszy poziom kolejnych odcinków serialu. Chociaż… to też powinno spędzać sen z powiek scenarzystom i producentom serialu. Ostatnie odcinki już są tak nieświeże i niezabawne, że nawet oddani fani serialu (tacy jak ja) mają problemy z ich oglądaniem.
Ale prawdziwym powodem, dla którego Homer i paczka powinni zejść ze sceny jest unikalny status tego serialu. Po prostu "Simpsonowie" to był pierwszy animowany serial nowego typu: zabawny, niepokorny, nabijający się ze wszystkich bez skrupułów. "Simpsonowie" byli pionierami.
Problem w tym, że kolejne seriale tego typu są znacznie ostrzejsze, jeszcze mniej poprawne politycznie. Jednym słowem – "Simpsonowie" to klasyka, a następcy tego serialu poszli znacznie dalej w "jechaniu po bandzie".
Jako fan serialu boję się, że po kolejnych nudnych odcinkach "Simpsonowie" nie będą już traktowani jak klasyka, ale jak jakiś tam nudny serialik, którego fan chociażby "Family Guya" oglądać nie powinien. Bo przecież w porównaniu do "South Parku", "Futuramy" czy "Family Guya" właśnie "The Simpsons" to serial grzeczniutki niczym Ned Flanders (bogobojny sąsiad Homera).
"The Simpsons" wrósł w popkulturę tak bardzo, że przestał budzić jakiekolwiek kontrowersje. A przecież ten serial poruszał skomplikowane kwestie społeczne i polityczne. I to w bezpretensjonalny i niezwykle zabawny sposób. Ta bezpretensjonalność była przez wiele lat siłą serialu.
Gdy Homer w jednym z odcinków wpadł w kłopoty z powodu rzekomego molestowania seksualnego opiekunki do dzieci, to wzbudzało to niekontrolowany śmiech zarówno feministek, jak i zatwardziałych konserwatystów. Gdy Homer rzucał swoimi mądrościami życiowymi (np. moje ulubione – "Alkohol. Przyczyna i rozwiązanie wszystkich problemów świata") to ciężko było o takich, którzy opierali się urokowi serialu.
Ale świat poszedł do przodu i sukces odnoszą dziś te seriale, które nabijają się z chorych dzieci Sarah Palin albo z muzułmanów. "The Simpsons" jechali po bandzie, jednak robili to z sympatią dla tych, z których się nabijali. I pewnych granic po prostu nie przekraczali. Dziś niestety taki serial nowych fanów nie przyciągnie, bo dla tych, którzy wychowali się na "South Parku", przygody Homera i Barta to opowiastki dla grzecznych dziewczynek.
A "starzy fani" oglądają nowe odcinki już głównie z sentymentu. O samym serialu coraz ciszej. No, chyba że akurat Usher zainspiruje się numerem Homera. ;) Stąd apel do FOX-a: trosce o kult serialu, zakończcie wreszcie jego emisję!
A co jeśli szefowie telewizji FOX nie przeczytają mojego apelu (może jeszcze nie słyszeli o serwisie Serialowa.pl ;))? Niech spojrzą na losy Stevena Seagala. Mało kto wie, ale średnio co rok występuje on w nowym filmie akcji. Ogląda go co najwyżej garstka oddanych fanów, a sam Seagal ma status zużytej gwiazdy tandetnych filmów akcji.
A gdyby w porę potrafił "ze sceny zejść", to kto wie, może i mógłby osiągnąć sukces nawet w polityce.