Brandon Routh: Uwielbiam role komediowe
Agnieszka Jędrzejczyk
15 marca 2015, 20:57
Z Brandonem Routhem, czyli Rayem Palmerem a.k.a. Atomem z emitowanego na Universal Channel serialu "Arrow", rozmawiam o tym, co jest najlepsze w graniu tej postaci, a także o jego pierwszym dniu na planie serialu oraz o zamiłowaniu do science fiction i komiksów.
Z Brandonem Routhem, czyli Rayem Palmerem a.k.a. Atomem z emitowanego na Universal Channel serialu "Arrow", rozmawiam o tym, co jest najlepsze w graniu tej postaci, a także o jego pierwszym dniu na planie serialu oraz o zamiłowaniu do science fiction i komiksów.
Co jest najfajniejsze w graniu Atoma i występowaniu w "Arrow"?
Najfajniejsze, cóż – bycie w kostiumie, teraz, gdy już go mam, jest całkiem super, ale wcześniej byłem tylko Rayem Palmerem, co samo w sobie było świetnie. Świetnie gra mi się tego bohatera, świetnie czuję się móc grać jednocześnie postać komediową i dramatyczną. Komedia to moja pierwsza miłość, więc byciem Rayem, który jest tym pełnym energii i odrobinę ciapowatym facetem, sprawia mi wielką radość. Możliwość przeniesienia tej energii na Atoma też jest bardzo fajna, zwłaszcza gdy z jednej strony spojrzy się na Atoma rozkazującemu jakiemuś złoczyńcy [głębszym tonem] "zatrzymaj się", a z drugiej będącego sobą lub rozmawiającego z innymi postaciami – co zobaczycie w kolejnych odcinkach. Widać wtedy to przeciwstawienie powagi Atoma i tej niezdarnej energii Raya, i wynikająca z tego komedia jest naprawdę fajna. Czy to ma sens?
Tak, zdecydowanie! Miałam cię właśnie pytać o Raya, bo muszę powiedzieć, że polubiłam go znacznie bardziej niż się spodziewałam, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę wątek romantyczny z Felicity. Byłam zatwardziałą shiperką Olicity, ale do czasu pojawienia się Raya. Uważam, że tworzą razem świetną parę, bo oboje – tak jak mówisz – są geekowi i trochę ciapowaci. Felicity: wiadomo, ale tym, co podoba mi się w Rayu najbardziej jest jego skupienie na swoich celach, ale też luzacki sposób, w jaki do nich podchodzi. Więc porozmawiajmy jeszcze o Rayu. Co podoba ci się w nim najbardziej?
Powiedziałbym, że ta komedia właśnie i ciamajdowatość, bo to jego siła napędowa. Posiada tę wewnętrzną energię, która przez cały czas pcha go naprzód do rozwiązywania kolejnych problemów. Rzadko zatrzymuje się, żeby pomyśleć, czy i co może pójść nie tak, ciągle jest w ruchu, a to jest w nim naprawdę fajne – choć czasem mógłby przystopować [śmiech]. Ale to właśnie część jego uroku, że się nie poddaje, nawet, jak trafi na problem, z którym nie potrafi sobie od razu poradzić. Podoba mi się to.
Mnie również. Ale zapytam cię teraz o coś innego: Arrow nie jest twoim pierwszym kontaktem z science fiction/fantasy. Po "Superman: Powrót" wystąpiłeś jeszcze w okołofantastycznym "Chucku", grałeś główną rolę w "Dylan Dog: Dead of Night", niedługo pojawi się też tajemniczy projekt o nazwie "400 Days". Co myślisz o fantastyce jak gatunku?
Uwielbiam sci-fi. Duża część moich ulubionych filmów, które oglądałem jako dzieciak, nastolatek, i które oglądam również obecnie, to właśnie sci-fi. Od "Powrotu do przyszłości", przez "Narzeczoną dla księcia", po "Ciemny kryształ" – to wszystko filmy, które zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Nie zmieniły mojego dzieciństwa ani nie wpłynęły na moją ścieżkę zawodową, ale były często oglądane w moim domu; razem z siostrą wałkowaliśmy je w kółko. Więc to naprawdę świetne uczucie móc znaleźć się w takim świecie i tworzyć właśnie taką albo podobną rozrywkę dla ludzi.
Tak, ja też oglądałam te filmy i też, jako fanka fantastyki, bardzo je lubię. Ale miałam w sumie nadzieję, że wspomnisz jeszcze o "Willow".
Tak! Właściwie to pamiętam, jak poszliśmy na to do kina – nie pamiętam, czy z moim ojcem, z obojgiem rodziców, czy tylko z siostrą, ale chyba tylko z siostrą – ale pamiętam, że nieźle się bałem podczas sceny oblężenia zamku. Najbardziej zapadł mi w pamięć Madmartigan, jest wysoko na mojej liście.
Dobrze wiedzieć, to świetna postać. Ale wiemy, że jesteś też fanem komiksów. Podobno przeczytałeś wszystkie komiksy o Supermanie. To prawda?
Tak naprawdę nie jestem jakimś szczególnym miłośnikiem komiksów, choć czytam ich więcej odkąd angażuję się w komiksowe projekty. Ale wychowałem się, oglądając komiksowe filmy, i zaliczam się w poczet ich fanów. Nie przeczytałem jednak jakoś dużo komiksów – częściej pochłaniałem książki fantasy, wiesz, Władca pierścieni, Terry Brooks, dużo powieści Terry'ego Goodkinda, Roberta Jordana. Dużo, dużo fantasy.
I to całkiem, jak widać, dobrych. Wspomniałeś o komiksowych projektach. Wiemy, że zbliża się odcinek "Flasha" zatytułowany All-Star Team Up, gdzie ty i Emily będziecie występować gościnnie, a to brzmi trochę jak wstęp do tego zapowiedzianego niedawno serialu o superpostaciach z DC. Możesz nam coś o tym opowiedzieć? Albo chociaż czego spodziewać się po tym odcinku?
Cóż, to w sumie będzie całkiem podobne do poprzednich team-upowych odcinków we "Flashu" i "Arrow", czyli dwie grupy bohaterów skrzyżują swoje ścieżki, żeby zmierzyć się z większym zagrożeniem. Dużo postaci zaoferuje swoją pomoc. W sumie to, co DC robi w swoim telewizyjnym universum będzie podobne do tego, co Marvel robi w swoim universum filmowym. To taka sama skala. Im więcej postaci we "Flashu" i "Arrow", tym lepiej stworzyć coraz większy świat i sprawić, by ci wszyscy superbohaterowie mogli współdziałać jednocześnie. Ten nowy serial będzie tak jakby prezentacją nowych postaci. Wszystko jest dopiero w fazie początkowej, ale już jest ekscytująco, to będzie duże wydarzenie. Miejmy nadzieję, że dostarczą widzom rozrywki.
A są jakieś inne postacie z DC, które twoim zdaniem byłyby świetnym dodatkiem do tych seriali?
Każdy bohater, który nie miał jeszcze okazji pokazać się w telewizji, byłby dobrym wyborem. Wiesz, taki bohater jak właśnie Ray Palmer, którego wcześniej w ogóle nie widywaliśmy na ekranie. Z aktorskiego punktu widzenia to szczególnie fajna sytuacja, bo nie zachodzą wtedy porównania typu "o, wolałbym, żeby postać zachowywała się bardziej jak tamta wersja" itd. Dostałem tak jakby otwartą księgę, którą mogłem uczynić swoją własną, co jest dla mnie wyjątkowo miłym doświadczeniem. Więc jeśli już, właśnie tego życzyłbym innym. Łatwiej wtedy przenieść takiego komiksowego bohatera na ekran telewizyjny, bo nikt nie ma konkretnych oczekiwań po aktorze, scenarzystach, producentach czy reżyserach. No i ogólnie – im więcej bohaterów pojawi się na ekranie, tym większe i obszerniejsze stanie się universum DC.
Pierwszy dzień na planie?
Pierwszy dzień na planie był moim pierwszym spotkaniem ze Stephenem i Emily, w scenie, kiedy wkraczam do sali konferencyjnej Queen Consolidated. Miałem ubaw, bo powiedziałem może jedno słowo do Olivera i to był dobry start mojej przygody z serialem. To ekscytujące przeżycie, tym bardziej, że cała ekipa powitała mnie z otwartymi ramionami, dzięki czemu od razu poczułem się jak członek zespołu. A to ważne, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że to już trzeci sezon, a ja będę w nim tylko w jakiś szesnastu, czy ile tego wyjdzie, odcinkach. Jestem naprawdę zadowolony z roboty, jaką wykonujemy.
Smutno będzie mi pożegnać Raya w "Arrow", ale mam nadzieję, że niedługo będziemy go widywać w innych projektach.
Tak, dziękuję, bardzo się cieszę z takiego odbioru. I bardzo cieszę się na myśl, że będę miał możliwość kontynuowania rozwijania go jako postaci, nawet jeśli będzie to w innych miejscach.
Nowe odcinki "Arrow" możecie oglądać w niedziele o godz. 21:00 na Universal Channel.
Więcej tekstów Agnieszki Jędrzejczyk przeczytacie na blogu Wiedźma na orbicie.