"Spojrzenia" (2×10): Małe wielkie rzeczy
Marta Wawrzyn
27 marca 2015, 15:03
"Spojrzenia" to jeden z tych seriali, które z każdym kolejnym odcinkiem tylko zyskują. I dlatego szczególnie trudno się patrzy, jak przedwcześnie od nas odchodzą. Uwaga na spoilery z finału.
"Spojrzenia" to jeden z tych seriali, które z każdym kolejnym odcinkiem tylko zyskują. I dlatego szczególnie trudno się patrzy, jak przedwcześnie od nas odchodzą. Uwaga na spoilery z finału.
Wiadomości o skasowaniu "Spojrzeń" można się było spodziewać, w końcu tak fatalnej oglądalności nie może wybaczać przez kolejne lata nawet kablówka, która stawia na jakość, a nie na ilość. Ale i tak szkoda – bo nie dość że 2. sezon okazał się znacznie bardziej wciągający od pierwszego, to jeszcze nam uświadomił, jak wiele zostało tutaj do opowiedzenia.
W 18 dotychczasowych odcinkach udało się zaledwie zarysować główne postacie i relacje między nimi. Ciągle wiemy o nich niewiele, a odcinek z pogrzebem ojca Doris pokazał, jak fascynujące rzeczy siedzą w ich przeszłości. O ile tę nieco dziwną, ale zrozumiałą i z pewnością nierozerwalną, relację Doma i Doris mogliśmy wreszcie dość dokładnie prześledzić od początku, o tyle wciąż niewiele wiemy o początkach przyjaźni całej czwórki. W końcu oni wszyscy są bardzo od siebie różni, pod każdym względem.
I pewnie już się tego nie dowiemy. Twórcy serialu prawdopodobnie chcieli odsłonić kolejne karty w następnych sezonach, a tymczasem będą musieli pozamykać wszystkie wątki w jednym odcinku specjalnym. To bardzo rozczarowujące, zwłaszcza że chodzi tu o serial, który dopiero zaczął rozwijać skrzydła i zagłębiać się w cały ten galimatias zwany zwyczajnym życiem zwyczajnych mieszkańców San Francisco, którzy są gejami, ale których orientacja seksualna nie definiuje na co dzień.
Na pewno za swego rodzaju zamknięcie możemy uznać szczerą rozmowę Doma i Doris na wzgórzu, ze wspaniałym widokiem na miasto. To nie pierwsza znacząca dyskusja w "Spojrzeniach", która odbyła się w tak pięknych okolicznościach przyrody, ale pewnie już ostatnia. Doris znalazła miłość i już nie będzie mieszkać z przyjacielem gejem. Dom to zrozumiał i zaakceptował, choć sam najszczęśliwszy na świecie nie jest. Bo to po prostu trudne – oni nie są parą dzieciaków, są czterdziestolatkami, którzy większość życia spędzili obok siebie, choć nie ze sobą. Zerwanie tej więzi musiało kiedyś nadejść, ale ponieważ dokonało się tylko po jednej stronie, nie obyło się bez obtarć i potłuczeń. Gdyby powstały kolejne sezony, pewnie i Dom w końcu dostałby to, na co zasługuje.
Oprócz Doris nowy dom znalazł też Patrick – a przynajmniej tak mu się wydawało przez jakieś pięć minut. Po kłótni z Kevinem o małe rzeczy, jak profil na Grindrze, i większe rzeczy, jak ogólne podejście do wierności, nic już nie będzie dobrze. Nawet jeśli oni rzeczywiście zamieszkaliby ze sobą i starali się zaakceptować to, jak bardzo od siebie się różnią, z tego już nic nie wyjdzie. Patrick nie będzie w stanie żyć z kimś, komu do końca nie ufa, zaś Kevin nie będzie w stanie znieść tego braku zaufania z jego strony.
Tu nie ma przyszłości. Przyszłość za to ma związek Pato i Richiego, bo nie dość że między nimi wciąż iskrzy, to jeszcze łączy ich podobne spojrzenie na kwestie wierności. Choć pewnym problemem jest to, że Patrick co innego mówił, a co innego zrobił. Gdyby powstał kolejny sezon, dramaty w tym trójkącie pewnie ciągnęłyby się i ciągnęły, ale zakończenie wydaje mi się oczywiste. Nie da się żyć z kimś, kto bardzo lekko podchodzi do czegoś, co dla nas jest świętością. Nawet jeśli to nie jego wina i na dodatek uczciwie nam o tym mówi.
W tym sezonie najbardziej dorósł Augustin, który nie ma już w sobie nic z tego samolubnego, zarozumiałego dzieciaka sprzed roku. Teraz to zupełnie normalny, dorosły, odpowiedzialny facet, który zaakceptował, że nie wszystko musi zawsze iść po jego myśli. I któremu niesamowicie służy związek z dwa razy od niego większym "misiem", będącym nosicielem HIV. Aż trudno uwierzyć w tę przemianę.
"Spojrzenia" to serial o poszukiwaniu, dojrzewaniu, godzeniu się ze swoimi ograniczeniami i wybaczaniu słabości innym. Serial mądry, z postaciami, które da się lubić, dialogami, których dobrze się słucha, i mnóstwem codziennych zdarzeń, czasem ciekawych, czasem zupełnie banalnych, czasem kojących, czasem irytujących. To prawdziwe życie zamknięte w 30-minutowych odcinkach.
Wielka szkoda, że nie będzie kontynuacji, bo wciąż jest niewiele seriali, które tak dobrze rozumieją, o co chodzi w tych naszych codziennych małych wielkich rzeczach.