Wasze hity tygodnia. Które seriale wygrały?
Redakcja
26 kwietnia 2015, 15:03
W tym tygodniu na Serialowej rozegrała się emocjonująca bitwa o "Chirurgów", zakończona niemalże remisem. W efekcie serialu nie ma ani w hitach, ani w kitach. Wśród hitów znów rządzą "Gra o tron" i "Outlander".
W tym tygodniu na Serialowej rozegrała się emocjonująca bitwa o "Chirurgów", zakończona niemalże remisem. W efekcie serialu nie ma ani w hitach, ani w kitach. Wśród hitów znów rządzą "Gra o tron" i "Outlander".
1. "Gra o tron" (5×02 – "The House of Black and White")
Mała Mi: Odcinek o konfrontacji "marzeń" z rzeczywistością. Daenerys przekonuje się, że nie tylko smoki jej nie słuchają. Brienne drugi raz odnosi porażkę, chcąc wypełnić obietnicę złożoną Cat. Cersei nie jest tak potężna, jak by chciała, Bronn nie zamieszka w wielkim zamku, a Arya przekonuje się, że moneta, która odmieniła jej życie, będzie kosztowała ją wiele wyrzeczeń i może nie być ostatecznie tym, czym zdawała się być. Ellaria rozczarowuje się postawą Dorana, a pewna wygrana Allisera rozpływa się we mgle. Jedyne, co mogę zapisać po stronie minusów, to fatalnie prowadzony wątek Sansy, pełen nielogiczności.
2. "Outlander" (1×11 – "The Devil's Mark")
Ola: Nie oglądam zazwyczaj guilty pleasures wielokrotnie, ale tym razem się nie dało. Twist gonił twist, z księdza Baina wyszedł szatan (na marginesie – postać Captain Darling zrujnowana), Geilis pokazała rąbek prawdziwej natury i motywacji, mnóstwo charakteru i pazurów – i jakoś się to tak pięknie ułożyło, że godzina (a w sumie dwie) minęły nie wiem kiedy.
"Wikingowie" (3×10 – "The Dead")
Meg: Nawet ciężko ranny Ragnar nie przestał być przebiegły. Po raz kolejny okazało się, że stworzył skomplikowaną intrygę. Paryż okazał się być wart nie tylko chrztu, ale i śmierci. Sfingowanie własnego zgonu pozwoliło Ragnarowi nie tylko złupić miasto, ale i przekonać się, co tak naprawdę myślą o nim najbliżsi mu ludzie. Wikingowie z łupami wracają do domu. Pod Paryżem został tylko Rollo, który zaczyna z Frankami negocjować.
"The Flash" (1×19 – "Who Is Harrison Wells?")
Nie ma uzasadnienia, ale jest hit.
"Figurantka" (4×02 – "East Wing")
Nessi: Odcinek, dzięki któremu Tony Hale ma nominację do Emmy w kieszeni. Kolejny raz świat poważnej polityki – tym razem rozmowy o pokoju z przedstawicielami Izreala – został pięknie skonfrontowany z ludzką codziennością, gdzie taka drobnostka jak usunięcie paskudnego obrazu powoduje spore kłopoty, tylko dlatego, że to paskudny obraz rdzennych Amerykanów. Kolejny raz widać, że polityka to nie tylko rozmowy o pokoju, ale też – a może przede wszystkim – rządzenie tak, by każdy był w miarę zadowolony. Plus w tle kłopoty z sympatią wyborców dla Catherine, bardzo droga kolacja, kolejna wojenka Dan vs. Jonah. I oczywiście Gary Antoinette – gwiazda odcinka.
"Dolina Krzemowa" (2×02 – "Runaway Devaluation")
Ola: Ponownie przyjdzie mi napisać o cudownym absurdzie. Scena w restauracji z mariachi grającymi w tle została pomyślana i napisana chyba to po, żeby komediowo "dobić" widza i tak rozbawionego maratonem wstydu, który przyszło chłopakom odbyć po biurach potencjalnych inwestorów.
"Arrow" (3×20 – "The Fallen")
iw: Nie przeczę, że jestem ogromną fanką tego serialu i chociaż ten sezon jak do tej pory był nierówny (lepsze i gorsze odcinki), to od kliku odcinków jest na tym samym dobrym poziomie. Jako shipperka jestem mega zachwycona, Oliver i Felicity w końcu razem (i nikt mnie nie przekona ,że Green Arrow musi być z Black Canary, bo tak jest w komiksie, otóż nie musi). Ale akurat nie to w tym odcinku było najlepsze. Najlepsze w tym odcinku były emocje przekazane przez aktorów. Stephen Amell dla mnie w końcu wymiata, jego Oliver pokonany, załamany, w kryzysie sprawia, że chce się go tulić bez końca. A w sposób jaki Oliver patrzy na Felicity… Emily Bett Rickards, jej Felicity stojąca przed Ra's Al Ghulem bez strachu i praktycznie rzucająca mu "rękawicę w twarz" – coś przecudownego. Malcolm Merlyn, ten twardy facet, który zabił 503 osoby, by pomścić śmierć żony, płaczący i proszący, by Oliver nie wiózł Thea do Nanda Parbat. Tylko John Barrowman może sprawić,że czujemy żal patrząc na Diabła. Diggle (David Ramsey) zawsze obok i dla swojego nowego brata. Owszem, flashbacki nie powalały, ale ten serial to nie tylko flashbacki.