10 najprzystojniejszych serialowych szpiegów
Marta Wawrzyn
30 kwietnia 2015, 20:08
Ale kino+ zaprasza od piątku do niedzieli na majówkę ze szpiegiem – czyli brytyjskim serialem "The Game". A my zapraszamy na przegląd najprzystojniejszych agentów z małego ekranu – od Jacka Bauera i Petera Quinna aż po Chucka, Archera i… Hansa Klossa.
Ale kino+ zaprasza od piątku do niedzieli na majówkę ze szpiegiem – czyli brytyjskim serialem "The Game". A my zapraszamy na przegląd najprzystojniejszych agentów z małego ekranu – od Jacka Bauera i Petera Quinna aż po Chucka, Archera i… Hansa Klossa.
Joe Lambe (Tom Hughes) – "The Game"
"The Game" to 6-odcinkowy brytyjski serial, którego akcja dzieje się w latach 70. i dotyka tematyki zimnej wojny. Intryga skupia się wokół szpiegów MI5 ze specjalnego komitetu utworzonego tuż po ucieczce na Zachód agenta KGB. Brytyjscy agenci mają za zadanie dowiedzieć się, co takiego planują Sowieci pod kryptonimem Operation Glass. Produkcja jest klimatyczna, wspaniale nakręcona i ogląda się ją niemal jak stary film szpiegowski.
A przede wszystkim ma wyrazistego, skomplikowanego i na dodatek superprzystojnego głównego bohatera, którego gra Tom Hughes, brytyjski aktor porównywany do Benedicta Cumberbatcha. Joe to człowiek-zagadka, który równie dobrze może być jednym z najlepszych agentów Jej Królewskiej Mości, jak i zdrajcą. Na początku wiemy o nim na pewno tylko dwie rzeczy: prezentuje się w płaszczu lepiej niż ktokolwiek inny i wszystkie kobiety do niego lgną. Całej reszty dowiecie się, jeśli włączycie Ale kino+ w piątek 1 maja o godz. 20:10. Telewizja pokaże w weekend majowy cały serial – w piątek dwa pierwsze odcinki, a w sobotę i niedzielę pozostałe cztery.
Peter Quinn (Rupert Friend) – "Homeland"
Kiedy "Homeland" zaczęło się psuć, to właśnie Rupert Friend trzymał mnie przed ekranem. I pewnie nie mnie jedną. Peter Quinn bardzo szybko awansował z typowego bohatera drugiego planu na jedną z ulubionych postaci wszystkich kobiet oglądających "Homeland", a twórcy serialu zaczęli to wykorzystywać, każąc mu przechadzać się bez koszulki. Ale magia Quinna nie sprowadza się tylko do urody aktora, który się w niego wciela. To po prostu postać, którą da się lubić – zabójca, który ma sumienie, kodeks moralny i który potrafi zakochać się bez pamięci. I chyba niestety bez wzajemności (tak, wiem, co się wydarzyło w finale 4. sezonu, i wcale nie jestem pewna, czy to coś zmienia)…
Chuck Bartowski (Zachary Levi) – "Chuck"
Jeden z najfajniejszych nerdów w telewizji – i najprzystojniejszych! Każda by go chciała, nic więc dziwnego, że po tym, jak przypadkiem został wplątany w niebezpieczny świat tajnych zadań, strzelanin i pościgów, zakochała się w nim Sarah, agentka CIA o ślicznej twarzy Yvonne Strahovski. Jako agent wykonujący misje dla CIA Chuck był kompletną niezdarą, z kobietami też sobie nie radził – przynajmniej na początku – ale ile w tym wszystkim było uroku i jak fantastycznie Zachary Levi się do nas uśmiechał. Ach! Całe morze słodkości.
Jack Bauer (Kiefer Sutherland) – "24 godziny"
Dawno, dawno temu, kiedy byłam na studiach, oglądaliśmy "24 godziny" na Polsacie, zgromadzeni w kilka osób przed malutkim telewizorem… I wyobraźcie sobie, że to wystarczyło, aby zakochać się w Jacku Bauerze. Szczególnie go uwielbiałam w pierwszych i ostatnich odcinkach sezonu – a to nie do końca obudzonego, a to zmarnowanego i poobijanego po całej dobie uganiania się za terrorystami. Kiefer Sutherland ratujący świat kolejny raz miał w sobie coś, czego dzisiejsi faceci nie mają. Spod powierzchni prawdziwego twardziela co chwila wyzierał wrażliwiec, który miał tak niepoukładane życie, że czasem aż chciało się go przytulić. A poza tym po prostu wyglądał jak marzenie. Najlepsze jednak jest to, że kiedy wrócił w zeszłym roku na mały ekran, okazało się, że wciąż ma w sobie "to coś".
Michael Westen (Jeffrey Donovan) – "Tożsamość szpiega"
Do seriali USA Network mam podobny stosunek co do młodzieżowych produkcji CW – uważam, że jeśli widziałam jeden, to widziałam wszystkie. A już postacie, zwłaszcza męskie, wybitnie mi się mieszają, bo czasem naprawdę nie jest łatwo rozróżnić jednego lalusia w garniturze od drugiego. Z jednym wyjątkiem. Choć "Tożsamość szpiega" dziełem wybitnym nie jest, przyznaję, miałam słabość do Michaela Westena. Nie tylko dlatego, że był czarujący i co odcinek do mnie przemawiał w najdziwniejszych nawet momentach. On po prostu był "jakiś". Miał charyzmę, pazur, zawadiacki urok – nazwijcie to jak chcecie. Ważne, że działało.
Illya Kuryakin (David McCallum) – "The Man from U.N.C.L.E."
Szkocki aktor, którego kojarzycie prawdopodobnie z "NCIS", w latach 60. był prawdziwym symbolem seksu. Wszystko dzięki roli radzieckiego szpiega w serialu "The Man from U.N.C.L.E.", w którym McCallum na początku grał drugie skrzypce, obok Roberta Vaughna. Szybko jednak został pokochany przez kobiecą publiczność i to nie tylko za wygląd – a wyglądał jak złotowłosy brat Beatlesów. Jego enigmatyczna, tajemnicza i niejednoznaczna postać miała w sobie jakąś moc, przyciągającą przed ekran młode Amerykanki. A przypomnijmy, że serial z przystojnym radzieckim szpiegiem emitowano w czasach zimnej wojny, która miała ogromny wpływ na nastroje społeczne i stosunek Amerykanów do obywateli ZSRR.
Sterling Archer (H. Jon Benjamin) – "Archer"
Z tym panem zdecydowanie nie chciałabym mieć do czynienia, ale trzeba przyznać, że z wyglądu prezentuje się naprawdę nieźle. Można wręcz zapomnieć, że to nie prawdziwy facet, a tylko animowany. Archer wygląda co najmniej tak dobrze jak James Bond – w każdym wcieleniu! – i zdecydowanie go przebija pod względem liczby wypitych drinków, zbałamuconych kobiet i bezczelnych tekstów. To najbardziej egoistyczny, narcystyczny i arogancki agent, jakiego ziemia nosiła, a jego – eufemistycznie rzecz ujmując – nie do końca zdrowa relacja z mamusią powinna odstraszyć każdą kobietę. A jednak one wszystkie coś w nim widzą. Coś, co jest w stanie przesłonić wszystkie najgorsze cechy charakteru. To pewnie te błękitne oczęta…
Michael Vaughn (Michael Vartan) – "Agentka o stu twarzach"
"Agentka o stu twarzach" to serial wypełniony przyjemnymi dla oka twarzami – Jennifer Garner, Bradley Cooper, Victor Garber… Świetnie mi się na tych ludzi patrzyło. Ale zakochana byłam głównie w Michaelu, nieziemsko przystojnym agencie CIA, który wziął Sydney pod swoje skrzydła, a potem zaczęło między nimi iskrzyć. Szkoda, że grający go aktor – którego nazwisko musiałam teraz niestety sprawdzić, bo zupełnie go nie pamiętałam – nigdy nie zrobił kariery ani na małym, ani na wielkim ekranie.
Philip Jennings (Matthew Rhys) – "Zawód: Amerykanin"
Philip – albo raczej Misza – jest niewątpliwie w "The Americans" tą brzydszą połową. Ale przy Keri Russell każdy byłby. Ważne, że to też jest dokładnie taki facet, jakich lubię. Dojrzały, skomplikowany, z emocjonalnym bagażem i wątpliwościami. To jego żona jest bezwzględną KGB-istką, on widzi zdecydowanie więcej odcieni szarości. I choć nie ma urody Jamesa Bonda, bez problemu podbija damskie serca, kiedy praca tego wymaga. Gdyby do mnie przyszedł w peruce Clarka, pewnie nie zachowałabym się tak jak Martha. W każdym innym przypadku jestem zdecydowanie na tak.
John Reese (Jim Caviezel) – "Person of Interest"
Reese'a podrzucił mi Bartek, mówiąc, że "lista będzie kompletna, bo nawet Jezus się na nią załapie". I choć nie do końca on tutaj pasuje ze względów formalnych – w końcu w momencie kiedy "Person of Interest" się zaczyna, Reese już jest byłym agentem – to niewątpliwie nie brak argumentów przemawiających za umieszczeniem go na tej liście. To facet z kompletem życiowych doświadczeń, twardziel, którego zmieniła tragedia. Nie żaden superbohater, a zwykły gość, który jest inteligentny, zaradny, a do tego ma w sobie mnóstwo ciepła i empatii. O tym, że wygląda jak marzenie, pisać chyba nie muszę.
Bonus: Hans Kloss (Stanisław Mikulski) – "Stawka większa niż życie"
Ponieważ pierwszą styczność z telewizją miałam w czasach PRL-u, wydaje mi się, iż przez jakiś czas byłam święcie przekonana, że Hans Kloss to najlepszy, a może po prostu jedyny taki agent na świecie. Polak podszywający się pod niemieckiego szpiega był moim ideałem mężczyzny – był nieustraszony, potrafił przechytrzyć każdego, a do tego wspaniale się uśmiechał. Stąd też dorzucam go tutaj, niejako "poza konkursem", bo polskimi produkcjami na Serialowej zwykle się nie zajmujemy. Ale kiedy mowa o szpiegach, to właśnie jest pierwsza postać, jaka przychodzi mi na myśl.