Seryjnie oglądając #46: Wąż w samolocie
Andrzej Mandel
2 maja 2015, 18:17
Początek maja oznacza, że kończą się powoli sezony seriali i niezadługo trzeba będzie szukać nowości. Cóż, może trafi się coś fajnego, na co po cichu liczę. Tymczasem oglądania miałem mało i dobrze, bo czasu też ostatnio mam niewiele.
Początek maja oznacza, że kończą się powoli sezony seriali i niezadługo trzeba będzie szukać nowości. Cóż, może trafi się coś fajnego, na co po cichu liczę. Tymczasem oglądania miałem mało i dobrze, bo czasu też ostatnio mam niewiele.
W zeszłym tygodniu mój przegląd wyparły z oczywistych względów recenzje finałów "The Americans" i "Wikingów", ale w tym tygodniu zostałem wypchnięty na sobotę przez, hmm… świetny tekst na temat "seriale a sprawa penisa". Dokładniej chodziło o to, że w "Outlanderze" pokazano co pokazano i Marta uważa, że to dobrze. Ja też nie mam nic przeciwko, chociaż nie ukrywam, wolę biusty i to niekoniecznie nagie. Znaczy w TV wolę ubrane…
Wąż w samolocie i piękny dekolt Molly Quinn
Nie potrzebuję, na przykład, by ktoś rozbierał młodziutką Molly Quinn, która zachwyca w roli Alexis w "Castle". Świeża uroda, prześliczny i nie za głęboki dekolt oraz przyzwoita gra młodej aktorki sprawiły, że dobrze oglądało się "In Plane Sight". Oczywiście, to nie były jedyne powody – bardzo spodobał mi się pomysł umieszczenia akcji na pokładzie samolotu, co przy okazji jest dowodem na to, że też lubię znane melodie (było to już setki razy), a przy tym odcinek miał też w sobie trochę humoru. Nathan Fillion mówił Samuelem L. Jacksonem, a my mieliśmy dobrą zabawę. Zgrabnie wyszła też zagadka kryminalna i fałszywe tropy. No, może trochę zbyt poprawnie politycznie rozwiązano wątek Syryjczyka, ale nie można przecież mieć wszystkiego.
Born in the U.S.S.R.
Wszystkiego nie może mieć też w "Czarnej liście" Elisabeth Keen (czy może Masza nieznanego nazwiska), której wciąż nie udaje się wyciągnąć z Reda tajemnic jej przeszłości. Odkrywa ją więc krok po kroku, za każdym razem doznając kolejnych szoków. Trudno bowiem nie przeżyć wstrząsu dowiadując się, że miejscem urodzenia jest Moskwa, a rodzice byli radzieckimi agentami. Nie wyszło to tak znakomicie jak w "The Americans", ale też i zupełnie inny ciężar gatunkowy miała ta informacja dla Lizzy.
Wątek Reda i Lizzy jest coraz lepszy, ale też "The Blacklist" z dość słabego serialu jednego aktora przeszło naprawdę długą drogę do tego czym jest teraz. A mamy tu coraz więcej smaczków, mocnych dialogów i tylko popisów aktorskich Spadera jest mniej, choć przyznaję – monolog o "Maratończyku" świetnie dopasowany do tego, co robiła Navabi był rewelacyjny. Coś jest w tym serialu takiego, co nie pozwala się od niego odkleić, to zagęszczenie spiskowych teorii, mocne dialogi czy nawet język w pudełku… no i James Spader.
Wieje nudą w Wietrznym Mieście
Na kolejny potrójny crossover czekałem z niecierpliwością. Poprzednim razem połączenie wątków "Chicago Fire", "Chicago PD" i "Law&Order: SVU" wypadło znakomicie. Tym razem zaś powiało nudą. Albo miałem zbyt wysokie oczekiwania albo faktycznie było to nudne, ale mam tu pewne wątpliwości, gdy patrzę na co głosujecie w "Hitach i kitach tygodnia". Jednak nie zmienia to faktu, że kolejne zwroty akcji były przewidywalne w stopniu ocierającym się o ból zębów, a w "Chicago Fire" aktorsko najlepiej wypadła Iza Miko (tak, ładny dekolt), choć na tle Jesse Spencera to ostatnio chyba nawet Rosati wypadałaby lepiej… Co nie zmienia faktu, że obejrzałem ów crossover jednym tchem i bardzo mi żal Nadii, która zginęła w sumie bardzo głupio. Inna rzecz, że ostatnio scenarzyści wyraźnie nie mieli pomysłu na tą postać, więc jej zniknięcie było kwestią czasu.
A co Wy widzieliście w tym tygodniu? Piszcie w komentarzach, tweetujcie i obserwujcie mnie, a także Serialową na Twitterze, bo to właśnie tam mamy zwyczaj prawie na żywo pisać o tym, co oglądamy. Jeśli też coś fajnego oglądacie i chcecie podzielić się tym z nami, używajcie w tweetach hashtagu #serialowa. My Wasze wpisy odnajdziemy i oczywiście na nie odpowiemy.
Do następnego.