"Gra o tron" (5×04): Pożegnanie mistrza
Nikodem Pankowiak
4 maja 2015, 22:58
Jeśli ktoś narzekał, że akcja w "Grze o tron" nie toczy się w tym sezonie wystarczająco szybko, chyba musi wreszcie zmienić zdanie. Odcinek pt. "Sons of the Harpy" musiał zadowolić zarówno fanów polityki i spisków, jak i tych, którzy lubią oglądać widowiskowe walki. Duże spoilery.
Jeśli ktoś narzekał, że akcja w "Grze o tron" nie toczy się w tym sezonie wystarczająco szybko, chyba musi wreszcie zmienić zdanie. Odcinek pt. "Sons of the Harpy" musiał zadowolić zarówno fanów polityki i spisków, jak i tych, którzy lubią oglądać widowiskowe walki. Duże spoilery.
W tym odcinku doszło do kolejnej ogromnej zmiany względem książek i zaczynam się obawiać, że w tym tempie mój piątkowy tekst szybko się zdezaktualizuje. Tym razem twórcy poszli jeszcze dalej i zgodnie ze swoją zapowiedzią zaczęli uśmiercać bohaterów, którzy w książkach są cali i zdrowi.
Najpierw trafiło na Barristana Selmy'ego. Przyznam szczerze, że jest mi trochę przykro z powodu tej śmierci – Selmy był uważany za najlepszego rycerza w całym Westeros, ale twórcy nie dawali mu okazji, aby to udowodnił. Gdy wreszcie dobył miecza i pokazał, na co go stać, został uśmiercony. Trzeba jednak przyznać, że scena rzezi (to chyba najlepsze) określenie z jego udziałem wyglądała naprawdę efektownie. Jestem ciekaw, jakie konsekwencje przyniesie ta śmierć, bo Daenerys została właśnie bez jednego z najbardziej zaufanych ludzi. I to w mieście, gdzie jedni jej nienawidzą, a drudzy dopiero co przestali ją kochać. Widać wyraźnie, że jej brak poszanowania dla miejscowych tradycji już teraz rodzi spore konsekwencje. Pytanie, kiedy Matka Smoków wreszcie to zrozumie.
Coraz więcej dzieje się też w Królewskiej Przystani, gdzie konflikt między Margaery a Cersei nabiera rozpędu. Królowa matka posunęła się do aresztowania Ser Lorasa, gdy tylko wysłała jego ojca z misją do Braavos. Widać, że jej plan zaczyna przynosić pierwsze owoce – Mała Rada robi się coraz mniejsza (choć jeszcze, tu cytat, niewystarczająco mała), a zostali w niej już niemal wyłącznie poplecznicy matki króla. Nawet jeśli ktoś się z nią nie zgadza, powinien wiedzieć, że lepiej nie wyrażać sprzeciwu głośno, w końcu łatwo zostać wysłanym w daleką podróż. A dalekie podróże mają do siebie to, że czasem się z nich nie wraca. Cersei chyba bardzo przeżyła to, jak została potraktowana przez synową w zeszłym odcinku i zaprzysięgła srogą zemstę. Tak jak już wspominałem poprzednio, konflikt między jedną a drugą królową będzie jednym z lepszych wątków tego sezonu, zwłaszcza że zaangażowana została w niego sekta Wróbli. Pytanie, która z pań jako pierwsza zmanipuluje Tommena do tego stopnia, aby odczuła to druga. Zobaczymy już niedługo.
W tym odcinku Littlefinger zostawił wreszcie Sansę i zdecydował się na powrót do Królewskiej Przystani. Przyznajcie, Waszym zdaniem też było coś niepokojącego w tej scenie pocałunku? Przez moment podejrzewałem, że Sansa go odwzajemni. Nie zrobiła tego, ale miałem wrażenie, że niespecjalnie jej on przeszkadzał. A z pewnością było w nim coś więcej niż tylko ojcowska troska, jaką Littlefinger otoczył Sansę w ostatnim czasie. Teraz zobaczymy, jaką wiedzę Starkówna wyniosła z jego nauk. Mam wrażenie, że więcej niż wszyscy przypuszczamy i za chwilę już tylko Brienne będzie sądziła, że Sansie potrzebna jest jakakolwiek pomoc.
Wreszcie zaczyna dziać się więcej w wątku Jaimego i Bronna – panowie dotarli do Dorne i już na dzień dobry musieli sprawdzić się w walce. We wszystkich scenach z ich udziałem było trochę humoru i zostających w głowie cytatów, jak na przykład ten o nudnej śmierci. Przy okazji Jaime dowiedział się, że choćby nie wiadomo jak bardzo próbował ukryć przed światem prawdę, wszyscy wiedzą, kto jest ojcem dzieci Cersei. A skoro już jesteś przy najdalej wysuniętym na południe królestwie w Westeros… Poznaliśmy Żmijowe Bękarcice! Choć z pewnością stać je na o wiele więcej niż zobaczyliśmy, już teraz wiemy, że dziewczyny są waleczne, okrutne i żądne zemsty. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, jak rozwinie się ich wątek.
Zupełnie nic interesującego nie wydarzyło się u Tyriona, a i wątek na Murze też można byłoby spisać na straty, gdyby nie fakt, że kolejny raz mogliśmy już usłyszeć słynne "Nic nie wiesz, Jonie Snow". I to by było na tyle, choć fani Carice van Houten z pewnością znajdą jeszcze jakieś powody do zadowolenia. Nie przekonał mnie też monolog Stannisa, który miał w nim zapewne pokazać swoje bardziej ludzkie oblicze. Mimo tych kilku niedociągnięć uważam, że był to zdecydowanie najlepszy odcinek tego sezonu. "Gra o tron" wyraźnie zaczyna się rozkręcać i liczę, że za chwilę osiągnie poziom znany nam z poprzedniego sezonu.